czwartek, 4 października 2012

Był sobie jeździk…

Kilka miesięcy temu, podczas wizyty u sąsiadów, Wojtusiowi bardzo spodobał się posiadany przez nich jeździk. Zainteresował go zwłaszcza panel z rozmaitymi guziczkami, przyciskami, pokrętłem itd. Z uwagi na bardzo korzystne dla Wojtusia rozwiązanie w postaci bocznych zabezpieczeń, pożyczyliśmy go na kilka tygodni, ale tak się jakoś u nas zadomowił, że został do dziśJ Oczywiście za przyzwoleniem sąsiadów.
 
Wojtuś głównie na nim siedział, kiwał się do przodu, do tyłu i na boki, bawił się panelem, po jakimś czasie posiadł nawet umiejętność odpychania się nóżkami i jeżdżenia do tyłu. Potem nie chciał w ogóle wsiadać do jeździka, chyba, że zainteresowało się nim jakieś inne przebywające u nas dziecko. Nosiłam się nawet z zamiarem oddania go właścicielom, tym bardziej, że też maja małe dzieci. Ale mają jeszcze inny jeździk i niekoniecznie mieli ochotę na powrót drugiego, który, jakby nie było, jakiś kąt zawsze zajmuje. Został zatem u nas. I tak sobie stoi w rogu przedpokoju.
 
Dziś jeździk ponownie wrócił do łask naszego synka, który po śniadaniu i porannej pionizacji zapragnął wsiąść do „ata”. Ale tym razem nie skończyło się na tym, co dotychczas, ponieważ … Wojtek ruszył DO PRZODU!!! Powoli, z ogromnym wysiłkiem, ale jechał do przoduJ Nie musze chyba pisać, ile narobiłam hałasu krzycząc z radości i chwaląc mojego dzielnego maluchaJJJ
 
Kolejny mały wielki krokJ

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz