piątek, 22 listopada 2013

Dziękujemy!

Bardzo, bardzo dziękujemy Wam wszystkim za Wasze Wielkie Serca, dzięki którym na subkoncie Wojtusia w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" mogły pojawić się środki gromadzone w ramach zbiórki 1% podatku dochodowego za rok 2013.
 
Dzięki Wam będziemy mogli zapewnić w przyszłym roku Wojtusiowi rehabilitację, niezbędne konsultacje oraz sprzęt, a wszystko to jest tak bardzo potrzebne naszemu synkowi, żeby funkcjonował jak najlepiej. Część wydatków możemy zaplanować, niektóre były nieprzewidywalne, tak jak np. wózek elektryczny, który wydawał się być bardzo odległą przyszłością, a który pozwolił Wojtusiowi już teraz skosztować swobody i samodzielności poza domem; nowe krzesełko rehabilitacyjne, ponieważ z poprzedniego jakoś tak niepostrzeżenie wyrósł... A udało się je kupić właśnie dzięki środkom zgromadzonym w ramach zeszłorocznego 1%.
 
Dlatego jeszcze raz serdecznie dziękujemy Wam za Wasze wsparcie, za chęć pomocy właśnie naszemu synkowi.
 

sobota, 2 listopada 2013

Jesień

Już jakiś czas temu rozpoczęła się ta kalendarzowa, astronomiczna i niestety, szybciutko zapukała do naszych drzwi, infekując delikatnie Wojtusia. Delikatnie, bo tylko katarek, potem mokry kaszelek, niby nic, ale cały czas się to paskudztwo za nami ciągnie. Mokry kaszel. Kaszel, z którym radzimy sobie wszelkimi możliwymi sposobami, drenażami w wykonaniu rehabilitantów, inhalacjami, oklepywaniami, systematycznymi wizytami u pediatry, otarło się nawet o pulmonologa. I nic. Po prostu w dzień kaszle. Już chcieliśmy wypożyczyć koflator, ale spróbowaliśmy najpierw z ambu - Wojtek nie chce z tego korzystać. Najwygodniej mu poprosić o oklepanie i przytulenie, żeby łatwiej się wykrztusiło. Ja - co tu ukrywać - rwę włosy z głowy, emocjonalnie czuję się jak przed eksplozją, nawet na zaglądanie do bloga sił nie mam ostatnio... Ale od 2 dni, jakby nieco złagodniał ten uparty kaszel, jakby go było nieco mniej (oby nie zapeszyć), więc może pójdzie sobie wreszcie precz, bo już naprawdę nie mamy do niego siły...   
 
A poza tym, że mokry kaszel Wojtusia zdominował ostatnio naszą codzienność, staramy się jednak czas spędzać przyjemnie.
 
Korzystamy więc z gier Oli:

 
I z fascynujących zabawek Oli również:


Dopiero jakieś dwa tygodnie temu Wojtuś raczył łaskawie zainteresować się rysowaniem i kolorowaniem (wcześniej z rozpaczą i przerażeniem obserwowałam zerowe zainteresowanie syna tą dziedziną) i wychodzi mu, jak widać, całkiem, całkiem:

 
 

W tym tygodniu natomiast, syn mój stwierdził, że niewygodnie mu siedzieć na nocniku, więc chce siadać na sedesie. Niestety, odziedziczona po starszej siostrze deska - nakładka okazała się za szeroka na szczupłą pupcię Wojtusia, nabyliśmy zatem nową, na której mu wygodnie i - jak widać - bardzo przyjemnie: