Pierwszy tydzień już prawie za nami. Jedna połowa damsko-męska naszej rodziny spędziła go w górach, szusując po sztucznie naśnieżonych stokach iskrzących swą bielą wśród już prawie wiosennych szczytów gór. Wracają jutro, stęsknieni czekamy.
Druga połowa damsko-męska spędziła ten tydzień w domu, ja - z jednej strony troszkę leniwie, bo jednak obowiązków miałam mniej, a z drugiej, miałam czas, żeby wieczorami popracować nad swoją kondycją. Ciekawa jestem, czy zdołam utrzymać przyjęty rytm ćwiczeń:) Wojtuś - wróciliśmy do stałego rytmu rehabilitacji, poodwiedzaliśmy się z sąsiadami, zaliczyliśmy wizytę u fryzjera, oto jej efekt:
Było zatem spokojnie, cicho, troszkę leniwie. Przyszły tydzień natomiast - zważywszy na plany Oli niemal na każdy dzień - zapowiada się już zupełnie inaczej:)