Rdzeniowy zanik mięśni to
paskudna choroba postępująca i nieuleczalna, Wojtek choruje na SMA typ 2, tzn.
nie chodzi, nie wstaje, nie siada samodzielnie (kiedyś to robił), a jedynie posadzony
siedzi, ma osłabione mięśnie oddechowe. Powstrzymywanie postępu choroby,
poprawienie komfortu życia Wojtka, umożliwienie mu w miarę normalnego
funkcjonowania na co dzień nie byłoby możliwe, gdyby nie:
·
Stała i
systematyczna rehabilitacja, a więc ćwiczenia ruchowe czynne i bierne,
ćwiczenia, których celem jest zachowanie maksymalnej sprawności stopniowo
zanikających wszystkich mięśni ruchowych i oddechowych, rozciąganie przykurczy
w stawach biodrowych i kolanowych, które mimo naszych usilnych starań pojawiają
się w związku z głównie siedzącą pozycją Wojtka w ciągu dnia, masaże, ciągła
pracy nad skrzywionym kręgosłupem, podwichniętym lewym stawem biodrowym, ćwiczenia
mające na celu utrzymanie kontroli głowy – niestety, zdarza się, że głowa np. podczas
kichania opada bezwiednie i Wojtek nie jest w stanie sam jej podnieść. Dużo
tego... Ale czas płynie a choroba po cichu robi swoje. Musimy z nią walczyć, dlatego
rehabilitacją zajmują się profesjonaliści i codziennie ja, czyli mama.
·
Pionizacja,
do której Wojtek potrzebuje pionizatora i ortez – codzienna pionizacja jest bardzo
ważną formą rehabilitacji – ma ona bardzo duże
znacznie dla prawidłowego rozwoju narządów wewnętrznych,
poprawnego wzrostu kości, przemiany materii, powstrzymywania skoliozy (niestety,
nam się nie udało, Wojtek ma skoliozę, która jest efektem dwukrotnych złamań
ręki), zapobiegania przykurczom oraz dla rozwoju umysłowego. W domu na
co dzień zazwyczaj używamy pionizatora, ale na wyjazdy, wakacje niezastąpione są
ortezy.
·
Aż trzy
wózki inwalidzkie:
- Wózek aktywny, na którym Wojtek porusza
się wewnątrz pomieszczeń, czyli w domu, w szkole. Jazda na takim wózku wymaga
od Wojtka sporo wysiłku, ale jednocześnie jest dobrym ćwiczeniem jego rąk i
pleców.
- Wózek elektryczny, ponieważ na dworze
jazda na wózku aktywnym byłaby niemożliwa, Wojtek ma za mało siły, a bardzo potrzebuje
niezależności i swobody, uwielbia czuć wiatr we włosach.
- Specjalistyczny wózek spacerowy – tak, już
nie tak często jak kiedyś, ale jeszcze korzystamy ze spacerówki
rehabilitacyjnej. Przydaje się podczas brzydkiej pogody, dłuższych spacerów i chwil,
kiedy Wojtek nie jest w stanie poruszać się na wózku elektrycznym, np. kiedy
miał złamaną rękę, gdyby nie spacerówka, byłby uziemiony.
·
Krzesełko
rehabilitacyjne – w którym Wojtek je
posiłki, bawi się, uczy – korzystamy z niego zamiennie z wózkiem aktywnym –
takie krzesło zapewnia Wojtkowi właściwą postawę, pozwala odpocząć jego plecom,
zapewnia mu bezpieczne siedzenie np. przy stole – na zwykłym krześle, bez
odpowiednich zabezpieczeń, bez zapięcia, Wojtek siedziałby krzywo i w każdej
chwili mógłby z niego spaść.
·
Sprzęt
medyczny, który pomaga zanikającym mięśniom oddechowym, czyli:
- Respirator – od roku Wojtek jest pod
opieką Zespołu Domowego Leczenia Respiratorem NZOZ Dom Sue Ryder, który zapewnia mu
nieinwazyjną wentylację mechaniczną w domu. Respirator, z którego Wojtek korzysta
w nocy, ratuje jego mięśnie oddechowe przed niewydolnością oddechową, poprawia komfort
jego życia, parametry oddechowe, które zaczęły się psuć w związku z częstymi i
długo przebiegającymi infekcjami, sprawia, że dotleniony w nocy Wojtek nie odczuwa
dużego zmęczenia w ciągu dnia, ma więcej sił do wykonywania swoich codziennych obowiązków,
zdecydowanie rzadziej choruje. To wszystko łącznie = wydłużanie długości życia
Wojtka. A to jest dla nas najważniejsze.
- Koflator – urządzenie medyczne, umożliwiające
oczyszczenie dróg oddechowych u osób z niewydolnym odruchem kaszlu. Wojtek ma
osłabiony odruch kaszlu, a koflator wywołuje u niego efektywny kaszel. Na koflatorze
wykonujemy również ćwiczenia oddechowe.
- Pulsoksymetr – na co dzień, niezależnie
od stanu zdrowia musimy kontrolować parametry oddechowe Wojtka – umożliwia to
właśnie pulsoksymetr służący do pomiaru saturacji i tętna.
Pamiętam, jak
bardzo bałam się chwili, kiedy w naszym życiu miał się pojawić pierwszy wózek
inwalidzki – taki pierwszy naoczny dowód niepełnosprawności naszego ukochanego dziecka.
I pamiętam tę niesamowitą radość Wojtka i naszą, kiedy jego rączki wykonały „pierwsze
kroki” na wózku. Nareszcie był niezależny! Pamiętam, jak bardzo bałam się respiratora
– bo jak to, samodzielny oddech mojego dziecka już nie jest wystarczający? Mój
słodki synek będzie spał z jakąś maską na twarzy? Dziś czuję ogromną ulgę, że respirator
ratuje oddech, ratuje życie mojego dziecka. I chociaż naszym największym
marzeniem jest lek na SMA, który zatrzyma postęp choroby, który doda naszemu
synowi sił, który być może w jakiejś przyszłości pozwoli mu stanąć na własnych
nogach i każdego dnia modlimy się o to, aby kiedyś ten cud mógł nastąpić, na tę
chwilę najważniejsze jest dla nas po prostu życie Wojtka i o nie walczymy,
nieważne, że na wózku, że z respiratorem i całą masą różnych sprzętów
mniejszych i większych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz