czwartek, 16 stycznia 2014

Dlaczego lubimy Kubusia Puchatka

Kiedy Wojtuś był malutki, od swojej Mamy Chrzestnej dostał w prezencie Kubusia Puchatka - dosyć dużą maskotkę. Nie darzył wtedy jeszcze pluszaków jakąś szczególną miłością, dlatego Kubuś był przechowywany u Babci Basi, wyciągany od czasu do czasu przy okazji odwiedzin, albo na dłuższy czas zapominany...
 
Kiedy Wojtuś był malutki, niezbyt lubił spać w swoim łóżeczku, a że karmiłam go piersią, z własnej wygody kładłam go do naszego łóżka i tak sobie we trójkę spaliśmy. Nie było łatwo przestawić Wojtka na łóżeczko, kiedy już pożegnał się z cycusiem. Zazwyczaj zasypiał w naszym łóżku, potem go przekładaliśmy i po jakichś 2-3 godzinach wracał do nas... Ale uparcie go odkładałam, żeby nie przyzwyczajał się do spania z mamą i z tatą. Do czasu paskudnej diagnozy... Cóż, wtedy nie myślałam o błędach wychowawczych, ich konsekwencjach oraz o innych aspektach przemawiających za tym, żeby małe dziecko spało w swoim łóżeczku. Wtedy kładłam go do naszego łóżka, przytulałam, a kiedy zasnął, płakałam, dalej tuliłam i zasypiałam wpatrzona i pełna żalu... Po jakimś czasie już mniej płakałam, ale Wojtka nie odkładałam... I w ten sposób przyzwyczaiłam naszego księciunia do spania w naszym łóżku...
 
Wiadomo było jednak, że kiedyś musi nastąpić przeprowadzka Wojtka do własnego łóżeczka. Tylko kiedy? Jak to zrobić? Będzie płakał, bo przecież na każdą próbę tłumaczenia, że taki duży chłopczyk powinien spać w swoim łóżeczku odpowiadał z uporem: DO KOŃCIA ZICIA BĘDĘ ŚPAŁ Ź MAMĄ! Tłumaczyłam dalej, ale bezskutecznie i prawdę mówiąc nic nie robiliśmy, żeby to zmienić, bo po prostu nie wiedzieliśmy, jak się za to zabrać. A obok cały czas stało puste łóżeczko...
 
Ostatnie święta Bożego Narodzenia dały nam iskierkę nadziei. Któregoś poświątecznego dnia, w zasadzie tuż przed powrotem do domu od dziadków, dzieci wygrzebały zapomnianego Kubusia Puchatka. Ach, jaka była radość, przytulanie, ochy, achy. I oczywiście pomysł zabrania pluszaka do domu. Zaprotestowałam kategorycznie, tłumacząc, że nie mamy miejsca na takiego dużego misia. Ale oczywiście Wojtuś się upierał, że go chce i w ogóle to on będzie z nim spał! Podchwyciłam szybko temat i zaczęłam spokojnie tłumaczyć, że taki duży miś to niestety już się nie zmieści do naszego łóżka, będzie nam po prostu za ciasno, CHYBA, ŻE... Wojtuś zdecyduje się spać z nim w swoim łóżeczku. Wtedy możemy go zabrać. Rekcja mojego syna była bardzo zaskakująca: - Dobzie, będę. 
 
Oczywiście nie wierzyliśmy, ale cóż było robić, przecież Wojtuś obiecał, zatem Kubuś został zapakowany do auta i przyjechał z nami. A Wojtuś cały czas tłumaczył sobie: - Psiecieś Ola nie śpi ź mamą, mama nie śpi zie śfoją mamą, ja jeśtem duzi chłopcik, to teś będę śpał w śfoim łóziećku...
 
I wyobraźcie sobie, wieczorem, bez protestu dał się położyć do swojego łóżeczka, z Kubusiem oczywiście, i zasnął. I od 1 stycznia śpi w swoim łóżeczku! Nie zawsze z Kubusiem, nie zawsze prześpi w łóżeczku całą noc, czasami, kiedy śpi niespokojnie, trzeba go zabrać do siebie i przytulić, ale najważniejsze, że się udało, w dodatku zupełnie bezboleśnie.
 
Kubusiu Puchatku, dziękujemy Ci za to, że jesteś:)
 
 
 

2 komentarze:

  1. Ten Kubuś to ma moc ;-)
    Każdy musi dojrzeć do tak poważnych zmian... Gratuluję i ściskam Was
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. Gosiu, my też Was ściskamy i pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń