piątek, 3 maja 2013

Testujemy wózek Skippi


Zeszłoroczny 1% zapewni Wojtusiowi m.in. jeszcze większą niezależność i ... szybkość, a będzie to możliwe dzięki wózkowi Skippi, o którym pisałam tu. Zamówiliśmy go pod koniec marca i bardzo liczyliśmy na to, że weekend majowy rozpoczniemy szaleństwami na nowym sprzęcie. Jeszcze jednak musimy trochę zaczekać.
 
Ale jednak majówkę spędzamy na ... nauce jazdy na Skippim! Jest to możliwe dzięki uprzejmości Pana Pawła z Firmy Orto Service, który udostępnił nam na kilka dni egzemplarz pokazowy! 

Pierwszy dzień - totalny chaos, kręcenie się w kółko, a my przygarbieni przy Wojtusiu kierujemy joystickiem razem z nim. Drugi dzień - już nieco lepiej - Wojtek jest trochę bardziej zorientowany, o co w tym wszystkim chodzi, prawie umie jechać prosto, tylko jeszcze nie bardzo kojarzy, że aby jechać, trzeba cały czas trzymać rękę na joysticku. Trzeci dzień, czyli dziś - jesteśmy w ogromnym szoku - Wojtuś już jeździ sprawnie, manewruje, wycofuje, wykonuje nawet slalom pomiędzy drzewkami na trawie i - uwaga - na cały głos przyśpiewuje: "Oooo, ja sie psiejde!" (w rytm do znudzenia serwowanego nam przez Olę Gangnam Style), buźka uśmiechnięta od ucha do ucha i okrzyki radości: " Ale siupel ten wóziek śkipi! Ale sialony ten wóziek!" I jeździ już nie tylko na jedynce, ale na dwójce! (prędkości). SAM!!! A my idziemy obok niego! Jejku, a myśleliśmy, że wózek elektryczny będzie potrzebny dopiero za kilka lat , bo przecież Wojtuś jest jeszcze malutki...

Jutro dalsze doskonalenie jazdy w plenerze, bo tylko do takich celów będziemy wykorzystywać ten wózek, w domu nadal pozostaje wózek aktywny.

1 komentarz:

  1. Bardzo cieszę się, że Wojtuś jest szczęśliwy. Ściskam Cię mocno sprytny i mądry Wojtusiu. Pozdrawiam. Aga

    OdpowiedzUsuń