Zbliża się wiosna. Co prawda, nie czuć jej jeszcze aż tak bardzo w powietrzu, ale jednak jest już chyba całkiem blisko. Ta kalendarzowa to nawet bliziutko:)
Nadchodzi zatem to, czego, tak jak w zeszłym roku, obawiam sie najbardziej - bardziej intensywne korzystanie z uroków świeżego powietrza i zastanawianie się, jak to u nas będzie wyglądało.
Wojtuś ma dopiero i jednocześnie już 2,5 roku. Ma też aktywny wózek inwalidzki, nad którego dopasowaniem cały czas pracujemy. Na tym wózku radzi sobie naprawdę dobrze, ale w mieszkaniu, na równym i gładkim. Natomiast wjazd na niezbyt gruby dywan i jeżdżenie po nim sa już trudniejsze. Nie myśleliśmy o wózku elektrycznym, przecież mamy fajną spacerówkę rehabilitacyjną i uważaliśmy, że to w zupełności wystarczy. A jednak inne znajome dzieci z SMA, nawet te silniejsze od Wojtusia, na zewnątrz jednak korzystają bądź zamierzają korzystać z wózków elektrycznych - żeby było swobodniej, łatwiej, przyjemniej, normalniej... Zaczęliśmy się zatem i my zastanawiać, że być może Wojtusiowi też przydałby się taki wózek. Przecież jak wyjdziemy na podwórko u siebie czy u dziadków, czy u kogokolwiek innego, mógłby mieć możliwość samodzielnego poruszania się, a nie tylko być noszonym na rękach albo wożonym w wózku spacerowym. Bo na aktywnym po nierównościach chodnika, po trawie, będzie jednak ciężko i nie wszędzie się da.
Co prawda w sierpniu przymierzaliśmy się do Wizzybuga Lii, wtedy jednak temat wózka elektrycznego wydawał nam się jeszcze bardzo odległy.
Dlatego na dziś umówiliśmy się z przedstawicielem na przymiarkę do elektrycznego wózka Skippi firmy Otto Bock. Poniżej zdjęcia z jazdy próbnej:
Reakcja Wojtusia po powrocie do domu? Ze łzami w oczach:
- Mamo, kup mi ten wóziek działająci jak miał pan! Mamo ziabieś panu ten działająci wóziek!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz