sobota, 18 maja 2013

Basen

Dziś, po prawie rocznej przerwie, w trakcie której na słowo "basen" Wojtuś reagował niepokojem, niechęcią i protestem, podjęliśmy próbę przekonania Wojtka, że basen wcale nie jest taki straszny. 

Od kilku dni mówiliśmy, że niedługo pójdziemy na basen, a Wojtuś chętnie na to przystawał, prosił tylko, żeby nie było pana (pan to instruktor, z którym kiedyś się umówiliśmy i który bardzo zestresował naszego synka). 

Dziś rano jednak Wojtek już nie był tak chętny do wyjścia, ale w sumie nie protestował. Żeby mu było raźniej, pojechaliśmy całą czwórką. Już w samochodzie zaczął mówić, że nie chce na basen. Pod basenem, że chce wracać do domu, nie chce iść na ten "niebieśki basien". Po wejściu - ze łzami w oczach - "ja chcie do domu, ziabieś mnie do domu, plooosie". W trakcie około 40-minutowego pobytu - na początku płacz i błagania: "plooosie, ziabieś mnie do mojego kochanego domu" i "ja nie chcie pana, nie chcie zieby pan psisiet". Nie pomagało uspokajanie, że pana nie ma, zabawianie przez Olę i tatusia. W połowie jednak delikatnie się uspokoił i zaczął ruszać się w wodzie. Trzymałam go na zmianę, na pleckach, na brzuchu i machał nóżkami, rączkami. Nawet pojawiły się nieśmiałe uśmiechy do Oli:) To był naprawdę duuuży sukces:) Mam nadzieję, ze uda nam się systematycznie korzystać z dobrodziejstw basenu.

Po wyjściu z szatni spotkaliśmy nasze sąsiadki, więc Wojtuś już zupełnie się rozweselił, nawet zażartował, że chce jeszcze na basen, ale na moje ochocze: "to wracamy", szybciutko zaprotestował:)

Popatrzył na inne dzieci przebierające się w szatni i zadał mi pytanie:
- Mama, a dlaciego ja nie umiem chodzić siam na nóśkach?
- Bo masz chore nóżki. - starałam się odpowiedzieć bardzo spokojnie.
- A dlaciego?
- Bo taki się urodziłeś. 
- Acha. - moja odpowiedź została zaakceptowana i przyjęta ze stoickim spokojem, po czym Wojtek zajął się uciekaniem nam na wózku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz