czwartek, 4 kwietnia 2013

Ciężki czwartkowy poranek

Wczoraj rano miałam, powiedzmy, lekki kryzys kondycyjny, poczułam się baaaardzo źle, do tego stopnia, że nie miałam na nic siły, musiałam przez "chwilę" poleżeć w łóżku, bo gdy tylko wstawałam i chodziłam..., no w każdym razie musiałam sie położyć. Jarek wyjechał. Całe szczęście, że wczoraj, z uwagi na egzamin klas szóstych, Ola miała dzień wolny, więc została w domu. Przygotowałam szybko kaszę Wojtusiowi, pokroiłam Oli bułkę, dalej już wszystko robiła Ola: nakarmiła Wojtusia, sobie zrobiła kanapki i zajęła się braciszkiem. Potrzebowałam ok. 2 godzin, żeby wróciły mi siły. A reakcja dzieci tuż po ciężkim przebudzeniu była następująca:
 
Ola - chciała zadzwonić po kogoś, wołać sąsiadki, bo była naprawdę przestraszona niecodziennym wyglądem mamy.
 
Wojtuś - "Mamo, a daś lade mnie nosić?"
 
Całe szczęście szybko doszłam do siebie:) I całe szczęście, że mam już mądrą, odpowiedzialną, pomocną ośmiolatkę, na którą można liczyć w takiej sytuacji:)

2 komentarze: