wtorek, 12 lutego 2013

Smoczkowe historie i nie tylko

Powolutku rozstajemy się ze smoczkiem. Powolutku, bo na razie zostawiliśmy go do spania, ale to i tak duży sukces, biorąc pod uwagę, jak bardzo Wojtuś jest do niego przywiązany.
 
Pierwsze dwa dni były dosyć ciężkie, płakał, marudził, potem juz było łatwiej. Ale kombinuje, ile się da. W ostatnich dniach np., w ciągu dnia prosi mnie: "Mamo, moge piliziać moćka? Tyko laś, jak liziaka". No i i jak tu nie dać polizać? Ale na tym nie koniec kombinowania. Wojtuś zawsze po przebudzeniu wołał: "Mamo, śtajemy!" Tymczasem od dwóch dni nie wstaje już tak chętnie, budzi się i pyta, czy może jeszcze pospać. I jeszcze i jeszcze... Oczywiście chodzi o to, żeby jak najdłużej siokać moćka...
 
Dziś wieczorem natomiast usłyszałam z jego ust niezwykły komplement. Po wieczornej kąpieli prawie codziennie robię Wojtusiowi masaż ciała. A on go uwielbia. I dziś podczas masażu powiedział: "Mamo, siupel to jobiś!".
 
Przedwczoraj zaskoczył mnie natomiast stwierdzeniem: "Mamo, jeśtem kekuty (zepsuty), nakaw mnie (napraw mnie)". Pewnie było to jakąś formą żartu, ale przyznam szczerze, chociaż szybko zaczęłam mówić o czymś innym, nie byłam przygotowana na taki żart...

1 komentarz:

  1. Bo nasze dzieci Asiu rozumieją więcej, niż nam się wydaje...

    A walkę ze smokiem wspieram całym sercem! :)

    OdpowiedzUsuń