Niestety, tuż po zdjęciu opatrunku okazało się, że miesiąc unieruchomienia Wojtka, miesiąc w opatrunku, który uniemożliwiał dokładną boczną stabilizację kręgosłupa, miesiąc, podczas którego naszym głównym siedziskiem było naprawdę przydatne krzesełko tumble forms, miesiąc, podczas którego Wojtek znalazł sobie ucieczkę do i tak zazwyczaj bardziej przeciążanej prawej strony, miesiąc - mimo naszych prób ograniczania - ciągłego przechylania się na prawo i wysuwania w górę unieruchomienia prawego ramienia... poskutkował skoliozą. Czułam, że tak będzie. Wykonujemy zatem ćwiczenia, masaże, oczywiście prawidłowa boczna stabilizacja tułowia już jest zapewniona, ale już jednak coś się skrzywiło... Od poniedziałku ruszamy z przedszkolem, przydałby się gorsecik, ale ten dotychczas przymierzony jest zbyt niski. Może znajdziemy inne, lepsze rozwiązanie.
Żeby jednak było jeszcze ciekawiej, w sobotę, podczas wysiadania z samochodu, Oli przytrzasnęły się drzwi, tak więc od niedzieli ma unieruchomioną prawą dłoń z powodu złamania kciuka... Przed nami zatem miesiąc wytężonej pracy - przepisywanie notatek, pisanie prac domowych, pomoc w ubieraniu, rozbieraniu myciu... I tłumaczenie wściekłej dziesięciolatce, że mogłaby być bardziej cierpliwa, przecież Wojtek miał trudniej, a o wiele dzielniej to znosił...