wtorek, 22 kwietnia 2014

Szlaczkowe męczarnie

Jeszcze niedawno śmiałam się czytając wpis mamy Sebastiana o ich szlaczkowych perypetiach

Teraz takie sytuacje stały się naszą codziennością. Jak pisałam wczoraj, pisanie, rysowanie, zwłaszcza szlaczków przychodzi Wojtusiowi z przeogromnym trudem. A ja się upieram i walczę o to, żeby jednak mu się chciało. Cóż jednak z moich wysiłków, kiedy syn wprost dziś stwierdził, że TO JEST NUDNE! Zachęcam więc niestrudzona dalej, przekupuję komputerem i ulubionymi grami Wojtusia, ale wcale nie jest to takie proste. Dziś np. prawie godzinę męczył niewielkie w moim przekonaniu coś tam do narysowania, a ile przy tym narysował rzeczy ponad to, co miał zrobić, ile dziurek w kartce zrobił itd... Mniej więcej w połowie pracy powiedział:
- Mamo, ja mam najlepsi pomyśł!
- Jaki? - pytam zaciekawiona.
- No zieby dać mi komputel beź ślaćków!

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Poświątecznie

Z wpisem przedświątecznym nie zdążyłam, mam zatem nadzieję, że Wasze Święta były zdrowe, radosne, rodzinne i spokojne:) Nasze takie były. Spędziliśmy je tradycyjnie, u dziadków jednych i drugich, i również tradycyjnie, nie zrobiliśmy ani jednego zdjęcia...

Wojtuś - tym razem baaardzo tęsknił do domu i co chwila dopytywał, kiedy wracamy. Ale wcale nie dlatego, że mu u dziadków było źle i wcale nie dlatego, że mu we własnym domku najlepiej. Tęsknił, bo u jednych i u drugich dziadków nie było... internetu i jego ulubionych gier! Radość z powrotu do domu była zatem przeogromna. Od jutra niestety, komputer znów będzie udostępniany warunkowo, tzn. po zrobieniu wyznaczonej ilości... szlaczków. Bo nasz mały leniuszek, chociaż potrafi pięknie rysować szlaczki po śladzie, robi to tak bardzo niechętnie, tak się przy tym męczy, jęczy, wzdycha, drapie po głowie i narzeka, że jedyną mobilizacją jest dla niego nagroda w postaci ulubionych gier w komputerze. 

piątek, 4 kwietnia 2014

Wiosenne szaleństwa i nie tylko

Ola wyzdrowiała, ja również, Wojtusiowi się udało przetrwać zdrowo, dlatego obecny tydzień był już zdecydowanie bardziej ciekawy. Nareszcie odkurzyłam cierpliwie czekający na szalonego kierowcę wózek elektryczny, tak więc niecierpliwie czekający i spragniony wrażeń kierowca doczekał się pierwszych wiosennych szaleństw. Oczywiście kierowca - mając w nosie moje prośby i groźby - ruszył od razu na "piątce" z bardziej niż szerokim uśmiechem na twarzy. 



A teraz najważniejsza wiadomość dzisiejszego dnia - Wojtek został przedszkolakiem! Tak, tak, nasze  publiczne przedszkole nie boi się dzieci niepełnosprawnych, na wózkach, nikt zatem nie robił nam problemu z przyjęciem Wojtusia, wprost przeciwnie, przesympatyczna Pani Dyrektor podczas wcześniejszych rozmów potrafiła rozwiać moje wątpliwości i strachy. Cóż, małe strachy nadal pozostają, ale doceniam taką postawę dyrekcji, ponieważ dzięki niej mam świadomość, że moje dziecko będzie w przedszkolu mile widziane.