wtorek, 12 marca 2013

Koflator

Wypożyczyliśmy koflator. Mamy go w domu od wczoraj. Ale już wiem, że droga do zaprzyjaźnienia Wojtusia z nim będzie długa. Mimo dwugodzinnych próśb moich, Pana Tomasza, Babci, mimo przekupstw i różnego rodzaju obietnic, mimo moich prób oddychania z koflatorem, zakończonych szerokim uśmiechem na twarzy, Wojtuś za nic w świecie nie chciał z nim współpracować. Mało tego, nawet przyłożenie samej maski do twarzy sprawiało, że zaczynał strasznie płakać. Dajemy więc sobie czas.
 
Samo urządzenie wzbudza dużą ciekawość u Wojtusia, tak więc na prośbę zainteresowanego, zbliżamy się do niego wielokrotnie w ciągu dnia i oglądamy je. Wczoraj udało mi się założyć Wojtusiowi samą maseczkę na twarz, na chwilkę, a dziś już nawet zrobił jeden wdech przez maseczkę, oczywiście niestety odłączoną od koflatora, ale zawsze to już coś. Liczę jednak, że może, powolutku, małymi kroczkami, nauczymy się współpracować z koflatorem i właściwie z niego korzystać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz