środa, 6 marca 2013

Ćwiczenia, infekcja, koflator

Nasze ostatnie tygodnie to m.in. dużo pracy nad pleckami Wojtusia. On wie, że musi, więc oczywiście nie zawsze chce i niestety bywa tak, że kiedy ja mówię: "Wojtuś, plecki", Wojtuś wykonuje skłon do przodu i jeszcze bardziej się garbi i cieszy się, że zrobił mamusi na przekór... Bo to przecież takie zabawne...
 
Ale nie mogę narzekać, bo generalnie ładnie ze mną współpracuje i m.in. chętnie siedzi na piłce, co widać na poniższym zdjęciu:

 
 

Lubi też swoje... nogi. Lubi stać na "nóśkach" (oczywiście z pomocą), leżąc na plecach lubi robić "lowelek" (oczywiście ja podtrzymuję nogi) i bardzo lubi być "na kolankach", właśnie tak:


W ostatnich tygodniach dużo też pracujemy nad oddechem. Tu Wojtus częściej protestuje - szybko mu się nudzi gwizdanie, dmuchanie, puszczanie baniek, gaszenie świeczki, poza tym, kto lubiłby mieć kilka razy dziennie uciskaną klatke piersiową... A zmusic przy tym 2,5 letnie dziecko do współpracy wdech-wydech czasami graniczy z cudem. Ćwiczenia oddechowe musieliśmy dodatkowo zintensyfikować w ostatnich dwóch tygodniach, dlaczego? Najpierw leciutka, dosłownie trzydniowa infekcja dopadła Olę. Potem mnie i Jarka (katar, mokry kaszel), na końcu, niestety, Wojtusia:( Tylko on przechodził ja najciężej i najdłużej. Od kilku miesięcy ma osłabiony odruch kaszlu, tak więc ciężko mu było radzić sobie z dużą ilością wydzieliny spływającej z nosa do gardła. Kaszlał dużo i często, ale troszkę za słabo, żeby porządnie odkrztusić. Osłuchowo, całe szczęście czysto, gardło, uszy - również, tylko ten katar... Męczyliśmy więc go bardzo. Całe szczęście, mógł do nas w ciągu dnia, a nawet rano, przyjechać nasz pan rehabilitant, który męczył Wojtusia dużo bardziej niż ja, ale też skuteczniej. W tym tygodniu jest już znaczna poprawa, Wojtusiowi już tylko zdarza się zakaszleć, więc mam nadzieję, że już będzie dobrze.
 
W tych najgorszych dniach, kiedy niezbyt efektywny kaszel męczył Wojtusia najbardziej, bardzo żałowałam, że nie mamy koflatora. Wiem, że są dzieci, które go używają i to z dużą skutecznością - infekcje przebiegają wówczas krócej, sa mniej męczące, bo dzięki koflatorowi mogą porządnie pokaszleć. Dlatego w zeszłym tygodniu znów zaczęłam drążyć temat koflatora na tej stronie, zasięgnęłam opinii mamy Mai i jesteśmy na dobrej drodze, żeby już niedługo Wojtuś stał się posiadaczem koflatora Nippy Clearway. Koszt koflatora to... ponad 20 tys. zł... Dlatego jego zakup będzie to możliwy dzięki temu, że na Wojtusia subkoncie w fundacji zjadują się środki zgromadzone w ramach 1% podatku dochodowego, zbiórek publicznych, których był beneficjentem oraz darowizn, które otrzymał.  I tu z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy wspierają Wojtusia:) To dla Was ten najcudowniejszy na świecie uśmiech:
 
 
 
Trzymajcie zatem kciuki, żeby umówione na przyszły tydzień spotkanie ze sprzedawcą doszło do skutku. Wierzę, że dzięki temu urządzeniu Wojtusiowi będzie dużo lżej i łatwiej w okresach  infekcji, których choć bardzo się wystrzegamy, na pewno nie unikniemy. Całkowicie spokojna nie będę już nigdy, ale liczę, że koflator będzie efektywnie wpomagał kaszel Wojtusia i ulatwiał mu życie.
 
 
 
 
 
 
 

2 komentarze:

  1. Przez długi czas ilekroć Lia chorowała baliśmy się, że nie da rady odksztusić. Zawsze ten jej kaszel wydawał się taki jakiś słabszy. Rozglądaliśmy się za jakimś koflatorem. W styczniu jednak miała zrobioną spirometrię - i okazało się, że ma wszystko w normie - raczej 102% normy.
    Może przed zakupem warto zrobić Wojtusiowi spirometrię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kacper, Lia jest w dużo lepszej kondycji niz Wojtuś. Dowiadywałam się też o możliwość wykonania WOjtusiowi spirometrii. Zasadnioczo wykonuja od 6 roku życia, ale są w stanie wykonać czterolatkowi. WOjtek ma 2,5, powiedzieli, że jest za mały.

      Usuń