środa, 5 grudnia 2012

Książka na dobranoc

Jeszcze do niedawna z książkami Wojtuś żył bardzo na bakier. Mimo naszych nieustannych prób zachęcenia go do polubienia książek, Wojtek reagował na nie gwałtownym protestem, mówił, że nie chce, zamykał je, odpychał, wyrzucał itd. Nie lubił ich i już. Do pewnego momentu.
 
Od czasu ostatniej infekcji - kiedy to przed zaśnięciem musiał byc przytulany, głaskany itd. - Wojtuś nie chce zasypiać w swoim łóżeczku. Zasypia więc w naszym łóżku (i często już w nim zostaje...). Pewnego wieczoru, już nie pamiętam, kto z nas położył się obok niego i zaczął czytać książkę. I z wielkim zdumieniem zauważylismy, że JEST tym zainteresowany. A po skończeniu usłyszeliśmy słodkie: "jekie" (jeszcze). Od tamtej pory czytamy i w dzień i na dobranoc. Tematyka - różna, czasmi dla dwulatka, czasami coś podpatrzone u Oli. I oczywiście od tamtego pamiętnego wieczoru czytanie książek stało się naszym stałym elementem zasypiania. Po skończeniu (a często końca nie widać: "jekie jaś", "okaki jaś"...)zazwyczaj Wojtuś sam jeszcze ogląda obrazki i zasypia... Dziś zasnął właśnie tak:
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz